490 dni w Domu Ronalda McDonalda | Historia Poliny

Nigdy nie zapomnę tego późnego wieczoru, kiedy dotarliśmy do Warszawy prosto z granicy polsko-ukraińskiej kilka dni po wybuchu wojny w lutym 2022. Kijowski szpital był pod ostrzałem, a ja musiałam pilnie szukać pomocy w leczeniu mojej córeczki, która miała nowotwór krwi.

 

Dzięki opiece, którą otrzymałyśmy w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym UCK WUM, leczenie nie zostało przerwane. Miałyśmy ogromne szczęście, bo mogłyśmy zatrzymać się w Domu Ronalda McDonalda tuż przy szpitalu, a zespół Fundacji otoczył nas troską.

 

W Domu spędziłyśmy aż 490 dni. Co najważniejsze – leczenie się zakończyło, moja córeczka jest już zdrowa.

30 dni mogłam gościć w Domu, za co jesteśmy z Alankiem niezmiernie wdzięczni

Już w 12. tygodniu ciąży okazało się, że nasze maleństwo ma wadę brzuszka. Co czuje mama, która zaraz po porodzie nie ma przy sobie dziecka? Ile myśli tłoczy się w głowie? Ile modlitw zanosi się do nieba? Nie sposób tego opisać. Wszystko zbiegło się w czasie z pandemią, przez co rodzice nie mogli nocować na oddziale.

 

Pozostało mi wynająć pokój gdzieś w pobliżu. Wtedy pani doktor wspomniała o Domu Ronalda McDonalda. Dom był dla mnie niesamowity, bo położony tak blisko mojego synka, a przy tym pełen serdeczności, pomocy, wspierających i rozładowujących atmosferę rozmów, np. przy kuchennej wyspie.

Każdy ma inną historię bo i różne są choroby, wady i komplikacje.

Każdy rodzic czuje ten sam strach o swoje dziecko.

Każdy kto pomaga drugiemu w niedoli wzrasta.

Każdemu życzymy dużo zdrowia, cierpliwości, pokory i siły.

Każdemu kto Nam pomógł DZIĘKUJEMY z całego serca!